środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 2

   Obudziłam się z mocnym bólem głowy. Usiadłam na łóżku i zakręciło mi się w głowie. Częściowo z przemęczenia, a częściowo od zapachu alkoholu roznoszącego się w moim pokoju. Wstałam powoli i otworzyłam drzwi balkonowe, żeby pokój się wywietrzył. Świeże powietrze wpadło do mojego pokoju. Jessica jeszcze spała, więc zeszłam do kuchni, żeby przygotować śniadanie. Pokroiłam chleb i posmarowałam każdą kromkę nutellą. Nastawiłam mleko na kakao i wyjęłam kubki. W międzyczasie połknęłam tabletkę przeciw bólowi głowy i popiłam ją szklanką wody.
   - Padam ze zmęczenia - powiedziała Jessica wchodząc do kuchni.
   - Mam nadzieję, że jesteś głodna, bo przygotowałam kanapki - powiedziałam i pokazałam Jessice moje dzieło kulinarne.
   - Nawet nie wiesz jak bardzo!
   Postawiłam przygotowane przeze mnie śniadanie na blacie i usiadłam obok Jess. Wzięłyśmy po kanapce i popijając kakao zjadłyśmy posiłek. Po zjedzeniu Jessica poszła na górę się ubrać, a ja posprzątałam w kuchni. Dzisiaj ostatni dzień wakacji. Wszystkie nowe podręczniki, zeszyty i przybory leżały w szafce gotowe na nowy rok szkolny. Jutro będzie mój pierwszy dzień w nowej szkole. Zresztą nie tylko mój, ale także Jessici. Nowi nauczyciele, znajomi... 
   - O czym myślisz C? - spytała moja przyjaciółka.
   - O szkole - powiedziałam wbijając wzrok w podłogę.
   - Damy sobie radę - powiedziała Jessica.
   - No ja myślę - odpowiedziałam i pokazałam jej język. - Idę na górę się ubrać.
   Poszłam na górę do swojego pokoju i wyjęłam ubrania z szafki. Założyłam na siebie luźną koszulkę z napisem "I love London" i krótkie spodenki. Włosy związałam w koka i zrobiłam lekki makijaż, po czym zeszłam na dół, gdzie czekała moja przyjaciółka. Ostatni dzień wakacji spędziłyśmy razem. 

   Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno do mojego pokoju. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku. Było wpół do siódmej. Miałam jeszcze chwilkę na ogarnięcie się przed pierwszym dniem w szkole. Weszłam do łazienki i nalałam wody do wanny po czym zdjęłam z siebie piżamę i weszłam do gorącej cieczy. Zanurzyłam się po samą szyję i zamknęłam oczy odprężając się. Po dokładnym umyciu się wytarłam ciało puszystym ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w wybrane wcześniej przeze mnie ubrania i rozczesałam włosy. Do torby spakowałam książki, zeszyty, piórnik i telefon. Byłam gotowa na pierwszy dzień w nowej szkole. Zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie śniadanie przygotowane przez moją mamę. Zapach tostów roznosił się po całym parterze. Dopiero teraz poczułam głód.
   - Hej - powiedziałam wchodząc do kuchni.
   - Wyspałaś się?
   - Można tak powiedzieć - odpowiedziałam.
   - Proszę - powiedziała mama podstawiając mi pod nos talerz tostów i herbatę.
   Podziękowałam i zabrałam się do jedzenia. Po pięciu minutach na talerzu zostały same okruszki. Mama także skończyła już jeść i zbierała się do pracy. Była dziennikarką, a w wolnym czasie dorabiała sobie pisząc powieści. 
   - Zostawiam Ci klucze do domu, wrócę po siedemnastej - powiedziała mama i pocałowała mnie w czoło.
   - Okej, pa - pożegnałam się i odprowadziłam mamę do drzwi.
   Miałam jeszcze chwilkę, więc posprzątałam naczynia do zmywarki. Kiedy skończyłam nałożyłam sweterek i buty. Zamknęłam dom, a klucze schowałam na spód torby i ruszyłam ku przystankowi.
   Kiedy autobus nadjechał, weszłam do środka i zajęłam miejsce obok Jessici, która przyjechała autobusem z przystanku niedaleko jej domu. Droga do szkoły bardzo mi się dłużyła, więc kiedy dojechaliśmy poczułam ulgę. Wysiadłam z autobusu i razem z Jessicą ruszyłyśmy chodnikiem ku szkole. Do drzwi wejściowych prowadziła długa droga, a po obu jej stronach był zielony trawnik, na którym gromadzili się uczniowie szkoły podczas przerw. Szkoła była bardzo duża, łącznie z salą gimnastyczną, która była za budynkiem. Po wejściu do szkoły wzrok wszystkich skierował się na nas. Jessica szła pewnie wzdłuż korytarza, natomiast ja spuściłam wzrok. Na ścianie na końcu korytarza wisiała gazetka szkolna z informacjami typu nauczyciele, regulamin szkoły. Odszukałyśmy numer sali, w której miałyśmy rozpocząć pierwszą lekcję. Jak się okazało, była to nasza jedyna wspólna godzina w ciągu dnia. Po godzinnej przerwie na lunch miałam jeszcze jedną lekcje i jedną dodatkową. Po przeczytaniu planu zajęć udałyśmy się do gabinetu sekretarki, aby odebrać kluczyki do szafki. Ja dostałam szafkę o numerze 69 a Jessica 70, oprócz kluczyków dostałyśmy także plany lekcji na cały tydzień. Wyszłyśmy z gabinetu i wyruszyłyśmy w poszukiwaniu naszych szafek. 67... 68... jest mój numer. 69.
   - To chyba tu - powiedziałam wkładając kluczyk i otwierając szafkę. 
   Była dość duża, z łatwością pomieści wszystkie książki, zeszyty i inne rzeczy potrzebne w szkole. Zostawiłam w niej torbę, a na drzwiach od wewnętrznej strony szafki przykleiłam plan lekcji. Pierwsza dzisiejsza lekcja to historia.
   - I co? Przeżyłyśmy - powiedziała Jessica poprawiając makijaż. 
   - Tak... W sumie nie jest tutaj tak źle - odpowiedziałam. 
   - Przystojni chłopcy, czego chcieć więcej? - spytała Jessica.
   Wywróciłam oczami. Ona jak zwykle tylko o chłopakach. Rozmowę przerwał nam dźwięk dzwonka. Na korytarzu pojawiało się coraz więcej ludzi. Ruszyłyśmy w kierunku sali numer 34, w której zaczynała się pierwsza lekcja dzisiejszego dnia - historia. Zajęłyśmy miejsce w przedostatniej ławce w rzędzie przy oknie. Wyjęłam zeszyt, podręcznik i długopis, po czym do sali weszła nauczycielka, pani South. Przedstawiła się i kazała nam zapisać temat lekcji.
   - Pierwsza lekcja a ja już mam dość - szepnęłam do Jessici.
   - Lepiej zobacz kto siedzi w czwartej ławce - powiedziała podekscytowana dziewczyna.
   Popatrzyłam w skazanym przez przyjaciółkę kierunku. W czwartek ławce siedział bardzo przystojny brunet o postawionych włosach, piwnych oczach i bardzo, ale to bardzo uroczym uśmiechu. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a słowa historyczki wpadały jednym uchem, a wypadały drugim.
   - Courtney Rain przypomni nam lata, w których trwała pierwsza angielska wojna domowa - powiedziała nauczycielka zwracając się do mnie.
   Wzrok wszystkich osób z klasy skierował się na mnie, a ja momentalnie się zarumieniłam. Nie słuchałam o co pyta pani South.
   - Tak jak myślałam, Rain - zaczęła nauczycielka - szepty na lekcji, niesłuchanie... Świetnie zaczynasz nowy rok szkolny. Proszę przesiądź się do Matta - powiedziała wskazując wolne miejsce w czwartek ławce.
   Jessica spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem, zapewne to ona chciałaby z nim usiąść. Zabrałam swoje rzeczy i rzuciłam przepraszające spojrzenie w kierunku przyjaciółki, po czym posłusznie usiadłam obok chłopaka. Od razu uderzył mnie mocny zapach wody kolońskiej zmieszany z dymem papierosów. Spojrzałam w kierunku chłopaka, a ten odwrócił wzrok. Obejrzałam się na Jessicę, nadal była wściekła. 
   - Grace, przypomnij klasie datę rozpoczęcia pierwszej angielskiej wojny domowej - powiedziała nauczycielka po przywróceniu porządku w klasie. 
   Dziewczyna wstała z ławki i odpowiedziała na pytanie pani South. Przez resztę lekcji powtarzaliśmy ważne daty z dziejów Anglii. Po dzwonku wyszłyśmy z klasy i spotkałyśmy się obok naszych szkolnych szafek.
   - Matt na ciebie leci - stwierdziła Jessica.
   - Że co? 
   - Matt na ciebie leci - powtórzyła moja przyjaciółka.
   - Chyba sobie żartujesz - powiedziałam i schowałam książki.
   - Patrzył na ciebie przez całą lekcję.
   - To jeszcze nic nie znaczy! - krzyknęłam.
   - Ach tak? Przekonamy się - powiedziała Jessica uśmiechając się pod nosem.
   - Błagam cię, odpuść sobie.
   - Lecę na lekcje, pa! - powiedziała Jessica ignorując mnie. 
   Po chwili zniknęła za zakrętem a ja zostałam sama. Zgodnie z planem lekcji następna była matematyka. Kiedy weszłam do klasy usiadłam w ostatniej ławce i starałam się uważać, ale ciągle miałam w głowie słowa Jessici. Matt był rzeczywiście bardzo przystojny, ale nie wiedziałam co mam myśleć o tym co powiedziała moja przyjaciółka. Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek na przerwę wyszłam z klasy i wpadłam prosto na Matta. 
   - Przepraszam ja... - zaczęłam się tłumaczyć, ale chłopak przerwał mi w połowie.
   - Nie, to moja wina - powiedział słodko się uśmiechając i podał mi rzeczy, które wypadły przy zderzeniu.
   Podziękowałam i szybko odeszłam od miejsca zdarzenia. Przez kolejne dwie lekcje starałam się o nim nie myśleć. Nie mogłam się doczekać lunchu, byłam głodna co przeszkadzało mi w skoncentrowaniu się nad tematem lekcji. Gdy zabrzmiał dzwonek obwieszczający długą przerwę wstałam z ławki i wyszłam z klasy. Odnalazłam swoją szafkę i zostawiłam w niej książki. Gdy zamykałam ją na klucz zobaczyłam nadchodzącą w moim kierunku Jessicę. Była uśmiechnięta, z czego wywnioskowałam, że złość jej przeszła, choć wiedziałam, że po tym co jej za chwilę powiem wkurzy się na mnie jeszcze bardziej. 
   - Hej! - krzyknęła gdy mnie zobaczyła.
   - Hej, jak tam lekcje? - spytałam.
   - Nieźle... Stało się coś?
   - Nie, wszystko w porządku.
   - Przecież widzę, że o czymś nie wiem, mów - powiedziała.
   - Będziesz zła... Wpadłam dzisiaj na Matta. Pomógł podnieść mi książki - powiedziałam i czekałam na reakcję Jess.
   - Mogłam się domyślić, że chodzi o niego. Nie jestem zła, już mi przeszło... - powiedziała tajemniczo dziewczyna.
   Ruszyłyśmy ku stołówce, aby zjeść obiad. To, co powiedziała Jessica było dziwne, ale skoro nie zależy jej na nim, to oznacza tylko jedno. Jessica kogoś poznała.
   - Jak ma na imię, jak wygląda i jaki jest? 

   - Ale kto? - spytała Jessica z uśmiechem.
   - Nie udawaj, znamy się za długo, żebym się nie domyśliła o co chodzi, poza tym przyjaźnimy się. Komu jak komu, ale mi możesz powiedzieć.
   - Ma na imię Jasper, jest wysoki, ma blond włosy, niebieskie oczy, jest miły, kochany a przede wszystkim bardzo przystojny - podsumowała dziewczyna. 
   Doszłyśmy na miejsce, czyli na stołówkę i wzięłyśmy tacę. Dzisiejszym obiadem była ryba, frytki i sałatka, a na deser jabłko i jogurt. Zajęłyśmy miejsce przy dużym okrągłym stole przy oknie i zabrałyśmy się za jedzenie. Miałam okazję zobaczyć Jaspera, który siedział dwa stoliki obok. 
   - On ciągle na ciebie patrzy. - Zauważyła Jessica. 
   - Kto?
   - Matt, zresztą sama zobacz.
   Odwróciłam głowę w tył i mój wzrok napotkał wzrok Matta. Gdy zobaczył, że patrzę w jego stronę odwrócił się. Może i Jess miała rację? Sama już nie wiem...
   - Widzisz? Miałam rację - powiedziała.
   
   Wyszłyśmy ze szkoły po ostatniej lekcji, czyli informatyce. Dałam sobie spokój z wyborem zajęć dodatkowych, więc mogłam wyjść godzinę wcześniej. Byłam zmęczona całym dniem spędzonym w szkole, jedyne na co miałam ochotę to pójść spać. 
   - Courtney! - usłyszałam wołanie.
   Zatrzymałyśmy się w połowie drogi, w naszym kierunku szedł Matt. 
   - Chciałem się spytać, czy masz czas dzisiaj wieczorem? 
   - To zależy - odpowiedziałam za co Jessica uderzyła mnie w rękę.
   - Może chciałabyś wybrać się dzisiaj ze mną na spacer? - spytał chłopak.
   - Czemu nie - odpowiedziałam z uśmiechem.
   - No to jesteśmy umówieni? 
   - Tak - potwierdziłam.
   Matt wręczył mi kartkę z numerem telefonu. Byliśmy umówieni na osiemnastą w parku.
   - A nie mówiłam. - To był stały tekst Jessici. 
   - Tym razem chyba miałaś rację.
   - Chyba? Proszę cię.
   
   Pożegnałam się z Jessicą w autobusie i wyszłam na przystanek. Do domu szłam około pięciu minut słuchając muzyki z telefonu. Myślałam o dzisiejszym dniu w szkole i o nadchodzącym spotkaniu z Mattem. Kiedy doszłam do domu mamy jeszcze nie było. Rzuciłam torbę na kanapę i weszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i włączyłam telewizję. Oglądałam wiadomości, a kiedy skończyłam jeść zaniosłam talerz do kuchni i poszłam do swojego pokoju. Dokładnie przeczytałam cały plan lekcji i spakowałam książki. Położyłam się na łóżku i poczułam wibrowanie telefonu w kieszeni. Dostałam sms-a od Matta. "Spotkanie nadal aktualne? "O 18 w parku w centrum?". Napisałam krótką odpowiedź "Tak" i odłożyłam telefon. Na jutro miałam napisać referat z historii, więc włączyłam laptopa i wyszukałam informacji potrzebne do napisania pracy. W godzinę uporałam się z zadanym referatem. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic przed spotkaniem. Upięłam włosy, poprawiłam makijaż i przebrałam się w dżinsy. Włożyłam pieniądze na autobus do kieszeni i telefon do drugiej. Poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. W tym samym czasie do domu wróciła mama.
   - Jak w szkole? Opowiadaj - powiedziała wchodząc do salonu.
   Usiadłam na kanapie i streściłam jej cały dzień, pomijając spotkanie z Mattem. 
   - A dokąd się wybierasz? Nie zostaniesz na obiad? - spytała.
   - Do koleżanki. Nie, jadłam w szkole - wyjaśniłam.
   Źle się czułam okłamując ją, ale w tym przypadku nie miałam innego wyjścia. Gdybym jej powiedziała, zaczęłaby prawić kazania, wypytywać o wszystko, a teraz nie miałam ochoty odpowiadać na tysiące pytań zadanych przez mamę.
   - No dobrze, ale wróć przed dwudziestą, w razie czego dzwoń... - zaczęła mama.
   - Mamo, nie mam dwunastu lat - przypomniałam jej.
   - No dobrze, ale pamiętaj, nie siedź za długo.
   - Jasne, jasne - powiedziałam zbierając się do wyjścia. 
   Wyszłam z domu i skierowałam się po raz kolejny dzisiaj na przystanek. Miałam szczęście, bo w ostatniej chwili zdążyłam wejść do autobusu.
   Na miejsce dotarłam dziesięć minut przed czasem. Usiadłam na ławce i usiadłam podciągając kolana pod brodę. Matt pojawił się równo o osiemnastej. 
   - Cześć - przywitał się.
   - Hej - odpowiedziałam i wstałam z ławki.
   Ruszyliśmy w kierunku jeziora. Matt wypytywał mnie o wszystkie rzeczy związane ze mną i z moim życiem. Później role się zamieniły i to ja pytałam go o różne rzeczy. W pewnej chwili Matt złapał mnie za rękę. Nie protestowałam. Było to całkiem miłe. Resztę drogi pokonaliśmy trzymając się za ręce. Kiedy doszliśmy na miejsce usiedliśmy na trawie. 
   - Wiesz, Courtney - zaczął Matt - naprawdę świetnie spędza się z tobą czas.
   Popatrzyłam mu w oczy. Mówił prawdę. Chłopak przysunął się do mnie i złapał mnie za brodę. Popatrzył mi w oczy i czekał na moją reakcję. Wstrzymałam oddech a on delikatnie wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek. Matt był naprawdę niesamowitym chłopakiem.
   Robiło się coraz zimniej i zaczynało kropić. 
   - Odprowadzić cię do domu? - zapytał Matt.
   - Z chęcią skorzystam - odpowiedziałam z uśmiechem.
   Wziął mnie za rękę i po kwadransie wyszliśmy z parku. Dojście do mojego domu zajęło nam około dwudziestu minut, przez ten czasu zdążyło się rozpadać. Na pożegnanie Matt pocałował mnie w policzek i przytulił. To był naprawdę miły wieczór. 
   Weszłam do domu cała przemoczona. Mama siedziała w salonie oglądając film.
   - Mogłaś zadzwonić - powiedziała.
   - Wiem, ale dałam sobie radę.
   Poszłam na górę przebrać się z mokrych ubrań i od razu weszłam do łóżka nakrywając się kołdrą po sam czubek nosa.

____________________________________________________
zmieniłam datę urodzin Courtney w pierwszym rozdziale ;)
i jak? :)

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 1

   Usłyszałam dźwięk budzika i powoli otworzyłam oczy. Wyłączyłam urządzenie wydające znienawidzony przeze mnie dźwięk i usiadłam na łóżku. Za oknem świeciło słońce, idealna pogoda na moje szesnaste urodziny, które wypadają pod sam koniec wakacji, czyli trzydziestego pierwszego sierpnia.
   Rozejrzałam się po pokoju. Chyba czas coś w nim zmienić. Fioletowe ściany straciły swój dawny kolor, na białej półce leżało mnóstwo starych misiów, pamiątek, kilka książek, stare teczki, obok kolejna półka pełna książek, następnie duża szafa i drzwi balkonowe, okno i łóżko pełne kolorowych poduszek w różnych kształtach. Naprzeciwko łóżka stało biurko, na którym panował charakterystyczny dla niego bałagan, dużo papierków, stare kartki, zeszyty szkolne, stare podręczniki, kosmetyki, długopisy, laptop i wiele więcej niepotrzebnych rzeczy. Obok biurka stała komoda, w której trzymałam stare gry planszowe, piżamy, kilka starych zeszytów, książek. I oczywiście drzwi wejściowe, na których wisiała moja torebka. Uwielbiałam przesiadywać w moim pokoju, to było jedyne miejsce, w którym mogłam odpocząć od codziennych problemów czy pobyć trochę sama. 
   Założyłam na nogi ciapy i wyszłam z pokoju. Kiedy byłam już bardzo blisko kuchni, poczułam zapach naleśników i od razu poczułam głód.
   - Wszystkiego najlepszego! - powiedziała mama kiedy weszłam do kuchni.
   Mieszkałam w domu tylko z mamą, która starała się zastąpić mi oboje rodziców. Rozwiedli się, gdy miałam sześć lat. Od tej chwili moim wychowaniem zajmuje się wyłącznie mama, tata tylko od czasu do czasu dzwoni i wysyła pieniądze.
   - Dziękuję - powiedziałam.
   - Usmażyłam twoje ulubione naleśniki z serem, czekoladą i bitą śmietaną - powiedziała mama podstawiając mi pod nos moje ulubione danie.
   Głód stawał się coraz bardziej uciążliwy, więc chwyciłam za widelec i zaczęłam jeść. Kiedy wszystkie naleśniki znikły z mojego talerza podziękowałam jeszcze raz mamie i pobiegłam na górę. Kompletnie nie wiedziałam w co się ubrać. Otworzyłam szafę i zaczęłam wyjmować moje ulubione rzeczy, jednak żadna z nich się nie nadawała na dzisiejszą imprezę. Potrzebowałam czegoś nowego. Poskładałam porozrzucane rzeczy z powrotem do szafy i zeszłam na dół. Mama siedziała jak zwykle w swoim gabinecie, pisząc kolejną książkę. 
   - Mamo... Bo jest taka sprawa... - zaczęłam.
   - Niech zgadnę, nie masz w co się ubrać?
   - Jak ty mnie dobrze znasz - powiedziałam z uśmiechem. 
   - Przewidziałam to - powiedziała mama.
   - Dasz mi pieniądze? - spytałam z nadzieją.
   - Tak, ale to będzie twój prezent urodzinowy. Impreza i pieniądze, może być?
   - Niech będzie - powiedziałam i wzięłam od mamy prezent urodzinowy. 
   Poszłam na górę zostawiając mamę samą i chwyciłam za telefon. Wykręciłam numer Jessici.
   - Halo? - odezwał się głos mojej przyjaciółki w słuchawce.
   - Cześć, mam do ciebie pytanie - powiedziałam.
   - Courtney? Wszystkiego najlepszego! - krzyknęła Jess.
   - Dzięki, a wracając do pytania, nie mam w co się ubrać i wybieram się dzisiaj na małe zakupy - wyjaśniłam.
   - I chcesz, żebym poszła z tobą - dodała Jessica.
   - Mhm, to jak, zgadzasz się? 
   - Jeszcze się pytasz, przyjdę po ciebie za pół godziny, pa! 
   Nawet nie zdążyłam jej odpowiedzieć, ponieważ się rozłączyła. Miałam pół godziny na zebranie się. Wyjęłam z szafy stare dżinsowe szorty i koszulkę z logiem zespołu Guns N' Roses. Rozczesałam włosy, postanowiłam, że zostawię je rozpuszczone i zrobiłam kreski  eyelinerem. Włożyłam do kieszeni telefon i pieniądze od mamy, założyłam na nogi czarne buty Vans i zeszłam na dół. Poinformowałam mamę o wyjściu i w tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Tak jak się spodziewałam zastałam w nim Jessicę. 
   - Cześć - powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę na powitanie.
   - Hej.
   Wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi i ruszyłyśmy na najbliższy przystanek autobusowy.
   - Jak się czuje nasza solenizantka? - zapytała Jessica.
   - Dziwnie, więc dzisiaj kończę szesnaście lat - powiedziałam powoli.
   - Będziesz mogła się wyprowadzić! - Zauważyła dziewczyna.
   - Jakoś nie mam zamiaru ani ochoty tego robić. - Zaśmiałam się.
   Na przystanek zaczęło przychodzić coraz więcej ludzi, na szczęście autobus już nadjeżdżał. Gdy tylko zatrzymał się obok przystanku, wsiadłyśmy do środka i zajęłyśmy miejsca z tyłu. 
   Po chwili dojechałyśmy na miejsce, czyli na przystanek w centrum. Do galerii poszłyśmy pieszo, co zajęło nam pięć minut. Po wejściu do budynku poszłyśmy do naszych ulubionych sklepów. Między innymi River Island, w którym kupiłam sobie wymarzoną koszulę a także nowe spodnie, które idealnie do niej pasowały. Do tego dokupiłam kołnierzyk, który pasował do całości. Po skończonych zakupach, wybrałyśmy się do Starbucks, i zamówiłyśmy to co zwykle, czyli latte macchiato
   - Będziesz świetnie wyglądała na imprezie - powiedziała Jess.
   - Dzięki, mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze - powiedziałam. 
   - Musi, przecież to twoje szesnaste urodziny, na pewno będą wyjątkowe.
   Uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Spojrzałam na zegarek, była dwunasta. Czas się zbierać i pomóc mamie przygotować imprezę. 
   - Chyba musimy się zbierać, jeśli chcemy zdążyć na moje urodziny - powiedziałam.
   - Masz rację, impreza jest o szesnastej, a my siedzimy w galerii.
   - Wiesz może, o której jest autobus? - spytałam.
   - Za godzinę, ale poproszę mamę, żeby po nas przyjechała.
   - A to nie będzie problem? 
   - Oczywiście, że nie.
   
   - Dziękuję bardzo - powiedziałam wysiadając z samochodu mamy Jessici.
   - Do zobaczenia na imprezie - powiedziała moja przyjaciółka.
   - Pa! - krzyknęłam.
   Weszłam do domu, mama przygotowywała sałatkę. 
   - Jestem! - krzyknęłam.
   - I co kupiłaś? - spytała mama.
   Wyjmowałam z siatki każdą kupioną przeze mnie rzecz i pokazywałam ją mamie. Cały zestaw na dzisiejszy wieczór jej się spodobał.
   - Pomożesz mi? - spytała mama.
   - Co mam robić?
   - Pokrój warzywa do sałatki. 
   Do imprezy zostały 3 godziny, trzeba było jeszcze posprzątać w domu. Kiedy skończyłam kroić warzywa poszłam do pokoju. Posprzątałam wszystkie śmieci z biurka i odkurzyłam pomieszczenie, następnie zniosłam odkurzacz z góry i odkurzyłam parter. Posprzątałam salon, łazienkę a także kuchnię. Nakryłam do stołu i postawiłam na nim sałatki, miskę z czipsami, paluszkami, a także owoce. Mama wyjęła ciasto z piekarnika, które później pokroiłam i ustawiłam na talerzu. 
   - Tort powinien być za pół godziny - powiedziała mama.
   Tak jak się spodziewałam, mama poszła na łatwiznę i zamówiła tort w cukierni. Może to i dobrze, gdyby zabrała się za niego sama, pewnie nie zaczęłaby go jeszcze robić. 
   Do imprezy została godzina, więc poszłam na górę, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w nowo zakupione rzeczy. Muszę przyznać, że całość prezentowała się bardzo ładnie. Moje długie blond włosy upięłam w koka i poprawiłam makijaż. Można powiedzieć, że byłam gotowa na imprezę. Po chwili zadzwonił telefon. Okazało się, że to Jessica.
  - Tak?
  - Potrzebujesz pomocy? Bo mogę przyjechać wcześniej jeśli chcesz - zaproponowała Jess.
  - Tak właściwie, to już wszystko zrobione, ale jeśli chcesz możesz przyjechać - odpowiedziałam.
  - W takim razie będę za 15 minut. 
  Zeszłam na dół, mama akurat odbierała tort. Próbowałam zajrzeć jej przez ramię i upewnić się, że z tortem wszystko w porządku, ale mama zaczęła się śmiać i zaniosła go do pokoju.
  - Jessica zaraz przyjedzie - oznajmiłam.
  - Tak wcześnie? Impreza zacznie się dopiero za pół godziny.
  - Powiedziała, że mi pomoże w przygotowaniach - wyjaśniłam.
   Po jakimś czasie przyszła Jessica a zaraz po niej następny gość - Camilla. Później przyszły także Olivia i Victoria, jakiś czas po nich Leigh Jason i na końcu Jackob. Każdy z nich przyniósł dla mnie prezent. Od Jessici dostała bluzę Cool story bro, od Olivii bluzkę z Alohy, dostałam też naszyjnik, kartki urodzinowe, płytę, perfumy a także słodycze. Włączyłam piosenki i zaczęła się impreza. Przez długi czas wygłupialiśmy się do piosenek i tańczyliśmy. Moja mama była zajęta i siedziała w swoim gabinecie, w którym pracowała nad nową książką i nikt nam nie przeszkadzał. Później graliśmy w butelkę, dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy o gościach, między innymi to, że Olivii podoba się Jackob, a ja podobam się Jasonowi. Kiedy znudziliśmy się grą na pytania, zaczęła się gra na wyzwania. 
   - A więc Courtney - zaczęła Camilla kiedy butelka wskazała mnie - pocałuj Jasona.
   Czułam jak moje policzki przybierają barwę różu. Co za idiotyczne zadanie, mam pocałować chłopaka, któremu się podobam, ale on mi nie. Ale cóż, raz się żyje. Przybliżyłam się do Jasona i pocałowałam go delikatnie w usta, odwzajemnił pocałunek. Okej, zadanie wypełnione. Uśmiechnęłam się nieśmiało i zakręciłam butelką. Tym razem wypadło na Jessicę. 
   - Jess, masz pocałować Jackoba - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
   - No dobra - powiedziała śmiało dziewczyna o blond włosach, mocno pomalowana, ubrana w koszulkę Nirvany i krótką spódniczkę. 
   Podziwiałam ją, była śmiała i to zadanie nie wywarło na niej wrażenia, usiadła bliżej chłopaka i pocałowała go. 
   - To bezsensu - oświadczyła Olivia po kilku następnych wyzwaniach. 
   - Może obejrzymy jakiś horror? - zaproponowałam. 
   Wszystkim spodobał się pomysł. Na oglądaniu filmu upłynęła nam godzina. Po obejrzeniu horroru mama przyniosła tort. Był okrągły, miał dwa piętra. Był czekoladowy, przełożony kremem śmietankowym, na wierzchu było moje imię i szesnaście świeczek, które bez problemu udało mi się zdmuchnąć. Po odśpiewaniu przez gości Happy birthday to you pokroiłam tort. Kiedy skończyliśmy jeść mama poszła na górę, więc byliśmy sami. 
   - Chwilka - powiedziała Jess i wyjęła z torebki butelkę wódki.
   - Oszalałaś?! - krzyknęłam. - Jak mam to zobaczy to mnie zabije! - powiedziałam już nieco ciszej, nie chciałam żeby mama usłyszała o czym rozmawiamy.
   - Wyluzuj Co - powiedziała Jessica i poszła do kuchni.
   Po chwili wróciła z kieliszkami w dłoni i nalała każdemu. 
   - Nie wiem czy to dobry pomysł - powiedziałam.
   - Proszę - powiedziała Jessica i podała mi kieliszek. - Twoje zdrowie.
   Nie pozostało mi nic innego jak wypicie napoju. W ciągu pięciu minut opróżniliśmy butelkę. Po odstawieniu umytych kieliszków do szafki w kuchni i sprzątnięciu butelki rozbolała mnie głowa. Wszyscy goście zbierali się do domu, została tylko Jessica, która leżała na kanapie w salonie. Pożegnałam wszystkich i usiadłam na fotelu. 
   - Może chodźmy już spać? - zaproponowałam.
   Jessica kiwnęła głową i poszłyśmy na górę. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Rozpuściłam włosy i zmyłam makijaż. Wyglądałam okropnie. Głowa pękała mi z bólu, miałam podkrążone oczy. Było już po północy, więc po wyjściu z łazienki położyłam się do łóżka. Jessica spała w pokoju gościnnym, obok mojego. Miałam nadzieję, że mama nie dowie się o niektórych szczegółach z dzisiejszej imprezy. 

____________________________________________________
pierwszy rozdział, jak się podoba? :)
włączyłam opcję komentowania dla niezalogowanych
użytkowników, więc każdy może komentować ;)