- Padam ze zmęczenia - powiedziała Jessica wchodząc do kuchni.
- Mam nadzieję, że jesteś głodna, bo przygotowałam kanapki - powiedziałam i pokazałam Jessice moje dzieło kulinarne.
- Nawet nie wiesz jak bardzo!
Postawiłam przygotowane przeze mnie śniadanie na blacie i usiadłam obok Jess. Wzięłyśmy po kanapce i popijając kakao zjadłyśmy posiłek. Po zjedzeniu Jessica poszła na górę się ubrać, a ja posprzątałam w kuchni. Dzisiaj ostatni dzień wakacji. Wszystkie nowe podręczniki, zeszyty i przybory leżały w szafce gotowe na nowy rok szkolny. Jutro będzie mój pierwszy dzień w nowej szkole. Zresztą nie tylko mój, ale także Jessici. Nowi nauczyciele, znajomi...
- O czym myślisz C? - spytała moja przyjaciółka.
- O szkole - powiedziałam wbijając wzrok w podłogę.
- Damy sobie radę - powiedziała Jessica.
- No ja myślę - odpowiedziałam i pokazałam jej język. - Idę na górę się ubrać.
Poszłam na górę do swojego pokoju i wyjęłam ubrania z szafki. Założyłam na siebie luźną koszulkę z napisem "I love London" i krótkie spodenki. Włosy związałam w koka i zrobiłam lekki makijaż, po czym zeszłam na dół, gdzie czekała moja przyjaciółka. Ostatni dzień wakacji spędziłyśmy razem.
Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno do mojego pokoju. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku. Było wpół do siódmej. Miałam jeszcze chwilkę na ogarnięcie się przed pierwszym dniem w szkole. Weszłam do łazienki i nalałam wody do wanny po czym zdjęłam z siebie piżamę i weszłam do gorącej cieczy. Zanurzyłam się po samą szyję i zamknęłam oczy odprężając się. Po dokładnym umyciu się wytarłam ciało puszystym ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w wybrane wcześniej przeze mnie ubrania i rozczesałam włosy. Do torby spakowałam książki, zeszyty, piórnik i telefon. Byłam gotowa na pierwszy dzień w nowej szkole. Zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie śniadanie przygotowane przez moją mamę. Zapach tostów roznosił się po całym parterze. Dopiero teraz poczułam głód.
- Hej - powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Wyspałaś się?
- Można tak powiedzieć - odpowiedziałam.
- Proszę - powiedziała mama podstawiając mi pod nos talerz tostów i herbatę.
Podziękowałam i zabrałam się do jedzenia. Po pięciu minutach na talerzu zostały same okruszki. Mama także skończyła już jeść i zbierała się do pracy. Była dziennikarką, a w wolnym czasie dorabiała sobie pisząc powieści.
- Zostawiam Ci klucze do domu, wrócę po siedemnastej - powiedziała mama i pocałowała mnie w czoło.
- Okej, pa - pożegnałam się i odprowadziłam mamę do drzwi.
Miałam jeszcze chwilkę, więc posprzątałam naczynia do zmywarki. Kiedy skończyłam nałożyłam sweterek i buty. Zamknęłam dom, a klucze schowałam na spód torby i ruszyłam ku przystankowi.
Kiedy autobus nadjechał, weszłam do środka i zajęłam miejsce obok Jessici, która przyjechała autobusem z przystanku niedaleko jej domu. Droga do szkoły bardzo mi się dłużyła, więc kiedy dojechaliśmy poczułam ulgę. Wysiadłam z autobusu i razem z Jessicą ruszyłyśmy chodnikiem ku szkole. Do drzwi wejściowych prowadziła długa droga, a po obu jej stronach był zielony trawnik, na którym gromadzili się uczniowie szkoły podczas przerw. Szkoła była bardzo duża, łącznie z salą gimnastyczną, która była za budynkiem. Po wejściu do szkoły wzrok wszystkich skierował się na nas. Jessica szła pewnie wzdłuż korytarza, natomiast ja spuściłam wzrok. Na ścianie na końcu korytarza wisiała gazetka szkolna z informacjami typu nauczyciele, regulamin szkoły. Odszukałyśmy numer sali, w której miałyśmy rozpocząć pierwszą lekcję. Jak się okazało, była to nasza jedyna wspólna godzina w ciągu dnia. Po godzinnej przerwie na lunch miałam jeszcze jedną lekcje i jedną dodatkową. Po przeczytaniu planu zajęć udałyśmy się do gabinetu sekretarki, aby odebrać kluczyki do szafki. Ja dostałam szafkę o numerze 69 a Jessica 70, oprócz kluczyków dostałyśmy także plany lekcji na cały tydzień. Wyszłyśmy z gabinetu i wyruszyłyśmy w poszukiwaniu naszych szafek. 67... 68... jest mój numer. 69.
- To chyba tu - powiedziałam wkładając kluczyk i otwierając szafkę.
Była dość duża, z łatwością pomieści wszystkie książki, zeszyty i inne rzeczy potrzebne w szkole. Zostawiłam w niej torbę, a na drzwiach od wewnętrznej strony szafki przykleiłam plan lekcji. Pierwsza dzisiejsza lekcja to historia.
- I co? Przeżyłyśmy - powiedziała Jessica poprawiając makijaż.
- Tak... W sumie nie jest tutaj tak źle - odpowiedziałam.
- Przystojni chłopcy, czego chcieć więcej? - spytała Jessica.
Wywróciłam oczami. Ona jak zwykle tylko o chłopakach. Rozmowę przerwał nam dźwięk dzwonka. Na korytarzu pojawiało się coraz więcej ludzi. Ruszyłyśmy w kierunku sali numer 34, w której zaczynała się pierwsza lekcja dzisiejszego dnia - historia. Zajęłyśmy miejsce w przedostatniej ławce w rzędzie przy oknie. Wyjęłam zeszyt, podręcznik i długopis, po czym do sali weszła nauczycielka, pani South. Przedstawiła się i kazała nam zapisać temat lekcji.
- Pierwsza lekcja a ja już mam dość - szepnęłam do Jessici.
- Lepiej zobacz kto siedzi w czwartej ławce - powiedziała podekscytowana dziewczyna.
Popatrzyłam w skazanym przez przyjaciółkę kierunku. W czwartek ławce siedział bardzo przystojny brunet o postawionych włosach, piwnych oczach i bardzo, ale to bardzo uroczym uśmiechu. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a słowa historyczki wpadały jednym uchem, a wypadały drugim.
- Courtney Rain przypomni nam lata, w których trwała pierwsza angielska wojna domowa - powiedziała nauczycielka zwracając się do mnie.
Wzrok wszystkich osób z klasy skierował się na mnie, a ja momentalnie się zarumieniłam. Nie słuchałam o co pyta pani South.
- Tak jak myślałam, Rain - zaczęła nauczycielka - szepty na lekcji, niesłuchanie... Świetnie zaczynasz nowy rok szkolny. Proszę przesiądź się do Matta - powiedziała wskazując wolne miejsce w czwartek ławce.
Jessica spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem, zapewne to ona chciałaby z nim usiąść. Zabrałam swoje rzeczy i rzuciłam przepraszające spojrzenie w kierunku przyjaciółki, po czym posłusznie usiadłam obok chłopaka. Od razu uderzył mnie mocny zapach wody kolońskiej zmieszany z dymem papierosów. Spojrzałam w kierunku chłopaka, a ten odwrócił wzrok. Obejrzałam się na Jessicę, nadal była wściekła.
- Grace, przypomnij klasie datę rozpoczęcia pierwszej angielskiej wojny domowej - powiedziała nauczycielka po przywróceniu porządku w klasie.
Dziewczyna wstała z ławki i odpowiedziała na pytanie pani South. Przez resztę lekcji powtarzaliśmy ważne daty z dziejów Anglii. Po dzwonku wyszłyśmy z klasy i spotkałyśmy się obok naszych szkolnych szafek.
- Matt na ciebie leci - stwierdziła Jessica.
- Że co?
- Matt na ciebie leci - powtórzyła moja przyjaciółka.
- Chyba sobie żartujesz - powiedziałam i schowałam książki.
- Patrzył na ciebie przez całą lekcję.
- To jeszcze nic nie znaczy! - krzyknęłam.
- Ach tak? Przekonamy się - powiedziała Jessica uśmiechając się pod nosem.
- Błagam cię, odpuść sobie.
- Lecę na lekcje, pa! - powiedziała Jessica ignorując mnie.
Po chwili zniknęła za zakrętem a ja zostałam sama. Zgodnie z planem lekcji następna była matematyka. Kiedy weszłam do klasy usiadłam w ostatniej ławce i starałam się uważać, ale ciągle miałam w głowie słowa Jessici. Matt był rzeczywiście bardzo przystojny, ale nie wiedziałam co mam myśleć o tym co powiedziała moja przyjaciółka. Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek na przerwę wyszłam z klasy i wpadłam prosto na Matta.
- Przepraszam ja... - zaczęłam się tłumaczyć, ale chłopak przerwał mi w połowie.
- Nie, to moja wina - powiedział słodko się uśmiechając i podał mi rzeczy, które wypadły przy zderzeniu.
Podziękowałam i szybko odeszłam od miejsca zdarzenia. Przez kolejne dwie lekcje starałam się o nim nie myśleć. Nie mogłam się doczekać lunchu, byłam głodna co przeszkadzało mi w skoncentrowaniu się nad tematem lekcji. Gdy zabrzmiał dzwonek obwieszczający długą przerwę wstałam z ławki i wyszłam z klasy. Odnalazłam swoją szafkę i zostawiłam w niej książki. Gdy zamykałam ją na klucz zobaczyłam nadchodzącą w moim kierunku Jessicę. Była uśmiechnięta, z czego wywnioskowałam, że złość jej przeszła, choć wiedziałam, że po tym co jej za chwilę powiem wkurzy się na mnie jeszcze bardziej.
- Hej! - krzyknęła gdy mnie zobaczyła.
- Hej, jak tam lekcje? - spytałam.
- Nieźle... Stało się coś?
- Nie, wszystko w porządku.
- Przecież widzę, że o czymś nie wiem, mów - powiedziała.
- Będziesz zła... Wpadłam dzisiaj na Matta. Pomógł podnieść mi książki - powiedziałam i czekałam na reakcję Jess.
- Mogłam się domyślić, że chodzi o niego. Nie jestem zła, już mi przeszło... - powiedziała tajemniczo dziewczyna.
Ruszyłyśmy ku stołówce, aby zjeść obiad. To, co powiedziała Jessica było dziwne, ale skoro nie zależy jej na nim, to oznacza tylko jedno. Jessica kogoś poznała.
- Jak ma na imię, jak wygląda i jaki jest?
- Ale kto? - spytała Jessica z uśmiechem.
- Nie udawaj, znamy się za długo, żebym się nie domyśliła o co chodzi, poza tym przyjaźnimy się. Komu jak komu, ale mi możesz powiedzieć.
- Ma na imię Jasper, jest wysoki, ma blond włosy, niebieskie oczy, jest miły, kochany a przede wszystkim bardzo przystojny - podsumowała dziewczyna.
Doszłyśmy na miejsce, czyli na stołówkę i wzięłyśmy tacę. Dzisiejszym obiadem była ryba, frytki i sałatka, a na deser jabłko i jogurt. Zajęłyśmy miejsce przy dużym okrągłym stole przy oknie i zabrałyśmy się za jedzenie. Miałam okazję zobaczyć Jaspera, który siedział dwa stoliki obok.
- On ciągle na ciebie patrzy. - Zauważyła Jessica.
- Kto?
- Matt, zresztą sama zobacz.
Odwróciłam głowę w tył i mój wzrok napotkał wzrok Matta. Gdy zobaczył, że patrzę w jego stronę odwrócił się. Może i Jess miała rację? Sama już nie wiem...
- Widzisz? Miałam rację - powiedziała.
Wyszłyśmy ze szkoły po ostatniej lekcji, czyli informatyce. Dałam sobie spokój z wyborem zajęć dodatkowych, więc mogłam wyjść godzinę wcześniej. Byłam zmęczona całym dniem spędzonym w szkole, jedyne na co miałam ochotę to pójść spać.
- Courtney! - usłyszałam wołanie.
Zatrzymałyśmy się w połowie drogi, w naszym kierunku szedł Matt.
- Chciałem się spytać, czy masz czas dzisiaj wieczorem?
- To zależy - odpowiedziałam za co Jessica uderzyła mnie w rękę.
- Może chciałabyś wybrać się dzisiaj ze mną na spacer? - spytał chłopak.
- Czemu nie - odpowiedziałam z uśmiechem.
- No to jesteśmy umówieni?
- Tak - potwierdziłam.
Matt wręczył mi kartkę z numerem telefonu. Byliśmy umówieni na osiemnastą w parku.
- A nie mówiłam. - To był stały tekst Jessici.
- Tym razem chyba miałaś rację.
- Chyba? Proszę cię.
Pożegnałam się z Jessicą w autobusie i wyszłam na przystanek. Do domu szłam około pięciu minut słuchając muzyki z telefonu. Myślałam o dzisiejszym dniu w szkole i o nadchodzącym spotkaniu z Mattem. Kiedy doszłam do domu mamy jeszcze nie było. Rzuciłam torbę na kanapę i weszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i włączyłam telewizję. Oglądałam wiadomości, a kiedy skończyłam jeść zaniosłam talerz do kuchni i poszłam do swojego pokoju. Dokładnie przeczytałam cały plan lekcji i spakowałam książki. Położyłam się na łóżku i poczułam wibrowanie telefonu w kieszeni. Dostałam sms-a od Matta. "Spotkanie nadal aktualne? "O 18 w parku w centrum?". Napisałam krótką odpowiedź "Tak" i odłożyłam telefon. Na jutro miałam napisać referat z historii, więc włączyłam laptopa i wyszukałam informacji potrzebne do napisania pracy. W godzinę uporałam się z zadanym referatem. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic przed spotkaniem. Upięłam włosy, poprawiłam makijaż i przebrałam się w dżinsy. Włożyłam pieniądze na autobus do kieszeni i telefon do drugiej. Poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. W tym samym czasie do domu wróciła mama.
- Jak w szkole? Opowiadaj - powiedziała wchodząc do salonu.
Usiadłam na kanapie i streściłam jej cały dzień, pomijając spotkanie z Mattem.
- A dokąd się wybierasz? Nie zostaniesz na obiad? - spytała.
- Do koleżanki. Nie, jadłam w szkole - wyjaśniłam.
Źle się czułam okłamując ją, ale w tym przypadku nie miałam innego wyjścia. Gdybym jej powiedziała, zaczęłaby prawić kazania, wypytywać o wszystko, a teraz nie miałam ochoty odpowiadać na tysiące pytań zadanych przez mamę.
- No dobrze, ale wróć przed dwudziestą, w razie czego dzwoń... - zaczęła mama.
- Mamo, nie mam dwunastu lat - przypomniałam jej.
- No dobrze, ale pamiętaj, nie siedź za długo.
- Jasne, jasne - powiedziałam zbierając się do wyjścia.
Wyszłam z domu i skierowałam się po raz kolejny dzisiaj na przystanek. Miałam szczęście, bo w ostatniej chwili zdążyłam wejść do autobusu.
Na miejsce dotarłam dziesięć minut przed czasem. Usiadłam na ławce i usiadłam podciągając kolana pod brodę. Matt pojawił się równo o osiemnastej.
- Cześć - przywitał się.
- Hej - odpowiedziałam i wstałam z ławki.
Ruszyliśmy w kierunku jeziora. Matt wypytywał mnie o wszystkie rzeczy związane ze mną i z moim życiem. Później role się zamieniły i to ja pytałam go o różne rzeczy. W pewnej chwili Matt złapał mnie za rękę. Nie protestowałam. Było to całkiem miłe. Resztę drogi pokonaliśmy trzymając się za ręce. Kiedy doszliśmy na miejsce usiedliśmy na trawie.
- Wiesz, Courtney - zaczął Matt - naprawdę świetnie spędza się z tobą czas.
Popatrzyłam mu w oczy. Mówił prawdę. Chłopak przysunął się do mnie i złapał mnie za brodę. Popatrzył mi w oczy i czekał na moją reakcję. Wstrzymałam oddech a on delikatnie wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek. Matt był naprawdę niesamowitym chłopakiem.
Robiło się coraz zimniej i zaczynało kropić.
- Odprowadzić cię do domu? - zapytał Matt.
- Z chęcią skorzystam - odpowiedziałam z uśmiechem.
Wziął mnie za rękę i po kwadransie wyszliśmy z parku. Dojście do mojego domu zajęło nam około dwudziestu minut, przez ten czasu zdążyło się rozpadać. Na pożegnanie Matt pocałował mnie w policzek i przytulił. To był naprawdę miły wieczór.
Weszłam do domu cała przemoczona. Mama siedziała w salonie oglądając film.
- Mogłaś zadzwonić - powiedziała.
- Wiem, ale dałam sobie radę.
Poszłam na górę przebrać się z mokrych ubrań i od razu weszłam do łóżka nakrywając się kołdrą po sam czubek nosa.
____________________________________________________
zmieniłam datę urodzin Courtney w pierwszym rozdziale ;)
i jak? :)
- O czym myślisz C? - spytała moja przyjaciółka.
- O szkole - powiedziałam wbijając wzrok w podłogę.
- Damy sobie radę - powiedziała Jessica.
- No ja myślę - odpowiedziałam i pokazałam jej język. - Idę na górę się ubrać.
Poszłam na górę do swojego pokoju i wyjęłam ubrania z szafki. Założyłam na siebie luźną koszulkę z napisem "I love London" i krótkie spodenki. Włosy związałam w koka i zrobiłam lekki makijaż, po czym zeszłam na dół, gdzie czekała moja przyjaciółka. Ostatni dzień wakacji spędziłyśmy razem.
Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno do mojego pokoju. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku. Było wpół do siódmej. Miałam jeszcze chwilkę na ogarnięcie się przed pierwszym dniem w szkole. Weszłam do łazienki i nalałam wody do wanny po czym zdjęłam z siebie piżamę i weszłam do gorącej cieczy. Zanurzyłam się po samą szyję i zamknęłam oczy odprężając się. Po dokładnym umyciu się wytarłam ciało puszystym ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w wybrane wcześniej przeze mnie ubrania i rozczesałam włosy. Do torby spakowałam książki, zeszyty, piórnik i telefon. Byłam gotowa na pierwszy dzień w nowej szkole. Zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie śniadanie przygotowane przez moją mamę. Zapach tostów roznosił się po całym parterze. Dopiero teraz poczułam głód.
- Hej - powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Wyspałaś się?
- Można tak powiedzieć - odpowiedziałam.
- Proszę - powiedziała mama podstawiając mi pod nos talerz tostów i herbatę.
Podziękowałam i zabrałam się do jedzenia. Po pięciu minutach na talerzu zostały same okruszki. Mama także skończyła już jeść i zbierała się do pracy. Była dziennikarką, a w wolnym czasie dorabiała sobie pisząc powieści.
- Zostawiam Ci klucze do domu, wrócę po siedemnastej - powiedziała mama i pocałowała mnie w czoło.
- Okej, pa - pożegnałam się i odprowadziłam mamę do drzwi.
Miałam jeszcze chwilkę, więc posprzątałam naczynia do zmywarki. Kiedy skończyłam nałożyłam sweterek i buty. Zamknęłam dom, a klucze schowałam na spód torby i ruszyłam ku przystankowi.
Kiedy autobus nadjechał, weszłam do środka i zajęłam miejsce obok Jessici, która przyjechała autobusem z przystanku niedaleko jej domu. Droga do szkoły bardzo mi się dłużyła, więc kiedy dojechaliśmy poczułam ulgę. Wysiadłam z autobusu i razem z Jessicą ruszyłyśmy chodnikiem ku szkole. Do drzwi wejściowych prowadziła długa droga, a po obu jej stronach był zielony trawnik, na którym gromadzili się uczniowie szkoły podczas przerw. Szkoła była bardzo duża, łącznie z salą gimnastyczną, która była za budynkiem. Po wejściu do szkoły wzrok wszystkich skierował się na nas. Jessica szła pewnie wzdłuż korytarza, natomiast ja spuściłam wzrok. Na ścianie na końcu korytarza wisiała gazetka szkolna z informacjami typu nauczyciele, regulamin szkoły. Odszukałyśmy numer sali, w której miałyśmy rozpocząć pierwszą lekcję. Jak się okazało, była to nasza jedyna wspólna godzina w ciągu dnia. Po godzinnej przerwie na lunch miałam jeszcze jedną lekcje i jedną dodatkową. Po przeczytaniu planu zajęć udałyśmy się do gabinetu sekretarki, aby odebrać kluczyki do szafki. Ja dostałam szafkę o numerze 69 a Jessica 70, oprócz kluczyków dostałyśmy także plany lekcji na cały tydzień. Wyszłyśmy z gabinetu i wyruszyłyśmy w poszukiwaniu naszych szafek. 67... 68... jest mój numer. 69.
- To chyba tu - powiedziałam wkładając kluczyk i otwierając szafkę.
Była dość duża, z łatwością pomieści wszystkie książki, zeszyty i inne rzeczy potrzebne w szkole. Zostawiłam w niej torbę, a na drzwiach od wewnętrznej strony szafki przykleiłam plan lekcji. Pierwsza dzisiejsza lekcja to historia.
- I co? Przeżyłyśmy - powiedziała Jessica poprawiając makijaż.
- Tak... W sumie nie jest tutaj tak źle - odpowiedziałam.
- Przystojni chłopcy, czego chcieć więcej? - spytała Jessica.
Wywróciłam oczami. Ona jak zwykle tylko o chłopakach. Rozmowę przerwał nam dźwięk dzwonka. Na korytarzu pojawiało się coraz więcej ludzi. Ruszyłyśmy w kierunku sali numer 34, w której zaczynała się pierwsza lekcja dzisiejszego dnia - historia. Zajęłyśmy miejsce w przedostatniej ławce w rzędzie przy oknie. Wyjęłam zeszyt, podręcznik i długopis, po czym do sali weszła nauczycielka, pani South. Przedstawiła się i kazała nam zapisać temat lekcji.
- Pierwsza lekcja a ja już mam dość - szepnęłam do Jessici.
- Lepiej zobacz kto siedzi w czwartej ławce - powiedziała podekscytowana dziewczyna.
Popatrzyłam w skazanym przez przyjaciółkę kierunku. W czwartek ławce siedział bardzo przystojny brunet o postawionych włosach, piwnych oczach i bardzo, ale to bardzo uroczym uśmiechu. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a słowa historyczki wpadały jednym uchem, a wypadały drugim.
- Courtney Rain przypomni nam lata, w których trwała pierwsza angielska wojna domowa - powiedziała nauczycielka zwracając się do mnie.
Wzrok wszystkich osób z klasy skierował się na mnie, a ja momentalnie się zarumieniłam. Nie słuchałam o co pyta pani South.
- Tak jak myślałam, Rain - zaczęła nauczycielka - szepty na lekcji, niesłuchanie... Świetnie zaczynasz nowy rok szkolny. Proszę przesiądź się do Matta - powiedziała wskazując wolne miejsce w czwartek ławce.
Jessica spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem, zapewne to ona chciałaby z nim usiąść. Zabrałam swoje rzeczy i rzuciłam przepraszające spojrzenie w kierunku przyjaciółki, po czym posłusznie usiadłam obok chłopaka. Od razu uderzył mnie mocny zapach wody kolońskiej zmieszany z dymem papierosów. Spojrzałam w kierunku chłopaka, a ten odwrócił wzrok. Obejrzałam się na Jessicę, nadal była wściekła.
- Grace, przypomnij klasie datę rozpoczęcia pierwszej angielskiej wojny domowej - powiedziała nauczycielka po przywróceniu porządku w klasie.
Dziewczyna wstała z ławki i odpowiedziała na pytanie pani South. Przez resztę lekcji powtarzaliśmy ważne daty z dziejów Anglii. Po dzwonku wyszłyśmy z klasy i spotkałyśmy się obok naszych szkolnych szafek.
- Matt na ciebie leci - stwierdziła Jessica.
- Że co?
- Matt na ciebie leci - powtórzyła moja przyjaciółka.
- Chyba sobie żartujesz - powiedziałam i schowałam książki.
- Patrzył na ciebie przez całą lekcję.
- To jeszcze nic nie znaczy! - krzyknęłam.
- Ach tak? Przekonamy się - powiedziała Jessica uśmiechając się pod nosem.
- Błagam cię, odpuść sobie.
- Lecę na lekcje, pa! - powiedziała Jessica ignorując mnie.
Po chwili zniknęła za zakrętem a ja zostałam sama. Zgodnie z planem lekcji następna była matematyka. Kiedy weszłam do klasy usiadłam w ostatniej ławce i starałam się uważać, ale ciągle miałam w głowie słowa Jessici. Matt był rzeczywiście bardzo przystojny, ale nie wiedziałam co mam myśleć o tym co powiedziała moja przyjaciółka. Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek na przerwę wyszłam z klasy i wpadłam prosto na Matta.
- Przepraszam ja... - zaczęłam się tłumaczyć, ale chłopak przerwał mi w połowie.
- Nie, to moja wina - powiedział słodko się uśmiechając i podał mi rzeczy, które wypadły przy zderzeniu.
Podziękowałam i szybko odeszłam od miejsca zdarzenia. Przez kolejne dwie lekcje starałam się o nim nie myśleć. Nie mogłam się doczekać lunchu, byłam głodna co przeszkadzało mi w skoncentrowaniu się nad tematem lekcji. Gdy zabrzmiał dzwonek obwieszczający długą przerwę wstałam z ławki i wyszłam z klasy. Odnalazłam swoją szafkę i zostawiłam w niej książki. Gdy zamykałam ją na klucz zobaczyłam nadchodzącą w moim kierunku Jessicę. Była uśmiechnięta, z czego wywnioskowałam, że złość jej przeszła, choć wiedziałam, że po tym co jej za chwilę powiem wkurzy się na mnie jeszcze bardziej.
- Hej! - krzyknęła gdy mnie zobaczyła.
- Hej, jak tam lekcje? - spytałam.
- Nieźle... Stało się coś?
- Nie, wszystko w porządku.
- Przecież widzę, że o czymś nie wiem, mów - powiedziała.
- Będziesz zła... Wpadłam dzisiaj na Matta. Pomógł podnieść mi książki - powiedziałam i czekałam na reakcję Jess.
- Mogłam się domyślić, że chodzi o niego. Nie jestem zła, już mi przeszło... - powiedziała tajemniczo dziewczyna.
Ruszyłyśmy ku stołówce, aby zjeść obiad. To, co powiedziała Jessica było dziwne, ale skoro nie zależy jej na nim, to oznacza tylko jedno. Jessica kogoś poznała.
- Jak ma na imię, jak wygląda i jaki jest?
- Ale kto? - spytała Jessica z uśmiechem.
- Nie udawaj, znamy się za długo, żebym się nie domyśliła o co chodzi, poza tym przyjaźnimy się. Komu jak komu, ale mi możesz powiedzieć.
- Ma na imię Jasper, jest wysoki, ma blond włosy, niebieskie oczy, jest miły, kochany a przede wszystkim bardzo przystojny - podsumowała dziewczyna.
Doszłyśmy na miejsce, czyli na stołówkę i wzięłyśmy tacę. Dzisiejszym obiadem była ryba, frytki i sałatka, a na deser jabłko i jogurt. Zajęłyśmy miejsce przy dużym okrągłym stole przy oknie i zabrałyśmy się za jedzenie. Miałam okazję zobaczyć Jaspera, który siedział dwa stoliki obok.
- On ciągle na ciebie patrzy. - Zauważyła Jessica.
- Kto?
- Matt, zresztą sama zobacz.
Odwróciłam głowę w tył i mój wzrok napotkał wzrok Matta. Gdy zobaczył, że patrzę w jego stronę odwrócił się. Może i Jess miała rację? Sama już nie wiem...
- Widzisz? Miałam rację - powiedziała.
Wyszłyśmy ze szkoły po ostatniej lekcji, czyli informatyce. Dałam sobie spokój z wyborem zajęć dodatkowych, więc mogłam wyjść godzinę wcześniej. Byłam zmęczona całym dniem spędzonym w szkole, jedyne na co miałam ochotę to pójść spać.
- Courtney! - usłyszałam wołanie.
Zatrzymałyśmy się w połowie drogi, w naszym kierunku szedł Matt.
- Chciałem się spytać, czy masz czas dzisiaj wieczorem?
- To zależy - odpowiedziałam za co Jessica uderzyła mnie w rękę.
- Może chciałabyś wybrać się dzisiaj ze mną na spacer? - spytał chłopak.
- Czemu nie - odpowiedziałam z uśmiechem.
- No to jesteśmy umówieni?
- Tak - potwierdziłam.
Matt wręczył mi kartkę z numerem telefonu. Byliśmy umówieni na osiemnastą w parku.
- A nie mówiłam. - To był stały tekst Jessici.
- Tym razem chyba miałaś rację.
- Chyba? Proszę cię.
Pożegnałam się z Jessicą w autobusie i wyszłam na przystanek. Do domu szłam około pięciu minut słuchając muzyki z telefonu. Myślałam o dzisiejszym dniu w szkole i o nadchodzącym spotkaniu z Mattem. Kiedy doszłam do domu mamy jeszcze nie było. Rzuciłam torbę na kanapę i weszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i włączyłam telewizję. Oglądałam wiadomości, a kiedy skończyłam jeść zaniosłam talerz do kuchni i poszłam do swojego pokoju. Dokładnie przeczytałam cały plan lekcji i spakowałam książki. Położyłam się na łóżku i poczułam wibrowanie telefonu w kieszeni. Dostałam sms-a od Matta. "Spotkanie nadal aktualne? "O 18 w parku w centrum?". Napisałam krótką odpowiedź "Tak" i odłożyłam telefon. Na jutro miałam napisać referat z historii, więc włączyłam laptopa i wyszukałam informacji potrzebne do napisania pracy. W godzinę uporałam się z zadanym referatem. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic przed spotkaniem. Upięłam włosy, poprawiłam makijaż i przebrałam się w dżinsy. Włożyłam pieniądze na autobus do kieszeni i telefon do drugiej. Poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. W tym samym czasie do domu wróciła mama.
- Jak w szkole? Opowiadaj - powiedziała wchodząc do salonu.
Usiadłam na kanapie i streściłam jej cały dzień, pomijając spotkanie z Mattem.
- A dokąd się wybierasz? Nie zostaniesz na obiad? - spytała.
- Do koleżanki. Nie, jadłam w szkole - wyjaśniłam.
Źle się czułam okłamując ją, ale w tym przypadku nie miałam innego wyjścia. Gdybym jej powiedziała, zaczęłaby prawić kazania, wypytywać o wszystko, a teraz nie miałam ochoty odpowiadać na tysiące pytań zadanych przez mamę.
- No dobrze, ale wróć przed dwudziestą, w razie czego dzwoń... - zaczęła mama.
- Mamo, nie mam dwunastu lat - przypomniałam jej.
- No dobrze, ale pamiętaj, nie siedź za długo.
- Jasne, jasne - powiedziałam zbierając się do wyjścia.
Wyszłam z domu i skierowałam się po raz kolejny dzisiaj na przystanek. Miałam szczęście, bo w ostatniej chwili zdążyłam wejść do autobusu.
Na miejsce dotarłam dziesięć minut przed czasem. Usiadłam na ławce i usiadłam podciągając kolana pod brodę. Matt pojawił się równo o osiemnastej.
- Cześć - przywitał się.
- Hej - odpowiedziałam i wstałam z ławki.
Ruszyliśmy w kierunku jeziora. Matt wypytywał mnie o wszystkie rzeczy związane ze mną i z moim życiem. Później role się zamieniły i to ja pytałam go o różne rzeczy. W pewnej chwili Matt złapał mnie za rękę. Nie protestowałam. Było to całkiem miłe. Resztę drogi pokonaliśmy trzymając się za ręce. Kiedy doszliśmy na miejsce usiedliśmy na trawie.
- Wiesz, Courtney - zaczął Matt - naprawdę świetnie spędza się z tobą czas.
Popatrzyłam mu w oczy. Mówił prawdę. Chłopak przysunął się do mnie i złapał mnie za brodę. Popatrzył mi w oczy i czekał na moją reakcję. Wstrzymałam oddech a on delikatnie wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek. Matt był naprawdę niesamowitym chłopakiem.
Robiło się coraz zimniej i zaczynało kropić.
- Odprowadzić cię do domu? - zapytał Matt.
- Z chęcią skorzystam - odpowiedziałam z uśmiechem.
Wziął mnie za rękę i po kwadransie wyszliśmy z parku. Dojście do mojego domu zajęło nam około dwudziestu minut, przez ten czasu zdążyło się rozpadać. Na pożegnanie Matt pocałował mnie w policzek i przytulił. To był naprawdę miły wieczór.
Weszłam do domu cała przemoczona. Mama siedziała w salonie oglądając film.
- Mogłaś zadzwonić - powiedziała.
- Wiem, ale dałam sobie radę.
Poszłam na górę przebrać się z mokrych ubrań i od razu weszłam do łóżka nakrywając się kołdrą po sam czubek nosa.
____________________________________________________
zmieniłam datę urodzin Courtney w pierwszym rozdziale ;)
i jak? :)